18
N F AN
Le nom d'Amedée Ozenfant est inséparable de l’hi
stoire de cette révolution qui, sous différents noms, a boule
versé la vision de l’homme moderne et a rendu à celui-ci
le goût des horizons clairs, des routes déblayées et des
constructions solides. Ozenfant a eu la chance d’appa
raître après ces premiers tâtonnements, après ces premières
grandes scènes instinctives où toute révolution prend à peine
conscience de soi- Il est venu dans le moment le plus net
où l’Histoire demande la parole, s’efforce de juger le passé
immédiat et le relie, selon une douce et impérieuse sollici
tation, à un avenir plus volontaire, sinon moins violent.
C’est ainsi qu’après les renversements du Fauvisme et du
Cubisme, l’esprit théoricien, l’esprit d’analyse et de syuthèse
de cet excellent esthéticien a pu s’exercer. Et il l’a fait avec
un mélange d’autorité, de lucidité eit d’ironie qui saisit et
impose le respect, retrouvant il’ une des traditions les plus
vivantes du génie grançais, cette obligation de comprendre
qui a toujours été pour celui-ci la plus urgente de toutes.
M ais Amedée Ozenfant n’est pas qu’un législateur du
Parnasse : il est aussi un artiste qui a su-non pas prêcher
l’exemple, ce qui réduirait son rôle à je ne sais quel carac
tère pionnesque que son humour lui interdit — mais sou
tenir en lui-même cette unité de l’œuvre et des principes
qu’il sait être le but de toute carrière un peu noble. C’est
un danger que d’ètre un peintre qui pense. Il en est un
plus grand : c’est d’être un peintre qui ne pense pas. Qu’
Ozenfant ait longuement et sévèrement réfléchi sur son
art, qu’il ait tenté de réduire les principes de celui-ci à
quelque système simple et clair : il n’y a dans tout cela
rien qui permette de supposer qu’il y ait perdu des qua
lités de fraîcheur, de gentillesse et de spontanéité. Au reste,
la fin que se proposent ses analyses n’est-elle pas de re
trouver, sous le langage des formes, l’homme, l’homme
éternel et tout ce qu’il y a de constant dans le cœur de
celui-ci ? Une recherche qui en aboutit là ne risque guère
de nous dessécher. Aussi peut-on, sans crainte, s’abandonner
aux méditations qu’après plusieurs années de travail coordi
nateur, ce peintre singulièrement cultivé et ce divertissant
dialecticien a réunies en un volume sous le titre à la fois
immense et modeste d'ART.
Celui-ci représente une des tendances les plus profondes
de l’esprit, ce besoin français de comprendre dont nous
parlions plus haut, et qui est un besoin d’arrêt, de fixation,
de résistance au flux aveugle des événements, une singulière,
une fière opposition à l’inconscience de ces mouvements
où une époque croit voir se dessiner son visage, bref
quelque chose que l’on pourrait appeler la Morale. Il faut
qu’il y ait ainsi, de temps à autre, un homme qui distingue
Nazwisko Amedeusza Ozenfanta jest nierozdzielnie złą
czone z dziejami rewolucji, która pod rozmaitemi nazwami
wprowadziła zaburzenia w sposób widzenia nowoczesnego
człowieka dając mu zamiłowanie do jasnych horyzontów,
wolnych dróg i trwałych konstrukcyj. Ozenfant miał to
szczęście, że pojawił się po owych pierwszych, niepewnych
krokach i po pierwszych wielkich odruchowych działa
niach, kiedy wszelka rewolucja zaledwie nabiera świado
mości siebie. Przybył w najdobitniej zarysowanej chwili,
w której historja domaga się słowa, usiłuje wydać sąd o
bezpośredniej przeszłości i pod wpływem łagodnej ale roz
kazującej podniety, wiąże ją z bardziej stanowczą a prze
cież niemniej gwałtowną przyszłością. W ten sposób po
obaleniu «fauvizme’u» i kubizimu, umysł krytyczny i zmysł
analizy i syntezy tego świetnego estetyka znalazły szerokie
pole działania. Dokonał on swego dzieła autorytatywnie
a przecież z bystrością i ironją, które przenikają i zmuszają
do szacunku nawiązując przez to do jednej z najżywotniej
szych tradycyj ducha francuskiego, do owego nakazu
«zrozumienia», który był dla niego zawsze największą
koniecznością.
Ale Ozenfant nie jest jedynie prawodawcą Par
nasu: jest on również artystą, iktóry potrafił nie —
świecić przykładem, coby nadało jego roli tylko jakiś cha
rakter pionjerski, niemożliwy przy jego usposobieniu — lecz
podtrzymać w sobie samym tę jedność twórczości i zasad,
która jest celem wszelkiego szlachetniejszego zawodu. Nie
bezpiecznie jest być malarzem, który myśli. Ale jeszcze
niebezpieczniej jest być malarzem bezmyślnym. I o, że
Ozenfant długo i surowo przemyślał swą sztukę, że usiło
wał sprowadzić jej zasady do pewnego prostego i jasnego
systemu — to wszystko nie uprawnia do przypuszczenia
że zatracił on przez to świeżość, wdzięk i samorzutność.
A zresztą czyż celem który sobie postawił w swej analizie
nie jest uchwycenie pod mową form — człowieka, czło
wieka wiecznego z tern wszystkiem, co trwałem jest w jego
sercu. Poszukiwanie, które do tego celu dochodzi nie grozi
oschłością. Możemy się więc oddać bez obawy pod
władzę rozmyślań, które ten nadzwyczaj kulturalny
malarz i pociągający dialektyk, po wieloletniej pracy ko
ordynującej zebrał w jednym tomie pod niezmiernym a
skromnym tytułem: Sztuka (Art). Reprezentuje on jedną
z najgłębszych tendencyj ducha francuskiego, ową wyżej
a
#
wspomnianą potrzebę zrozumienia, która jest zarazem
potrzebą zatrzymania się, utrwalenia i oporu przeciw śle
pemu nawałowi wydarzeń, pewnem dumnem przeciw
stawieniem się owej nieświadomości odruchów, w której
epoka zdaje się widzieć swe własne zarysowujące się obli
cze — słowem, czemś co możnaby nazwać moralnością.
Nieodzownem jest, aby czasem znalazł się człowiek, który