48 Błędnem jest zresztą mniemanie, że jedynie wrodzony dar tworzy wielkich ludzi. Ćwiczenie, to integracja ruchów i myśli, odnawianych tak często, że w końcu na skutek tego działamy już z łatwością: jego popęd i wrodzony dar wiodą do ściśle tych samych rezultatów. Pomyślcie tylko: dziecię gór ma już w krwi zdolność wspinania się. A jednak, czy górale są je dynymi dobrymi turystami? Ćwiczenie i dar dają wyniki równoważne. Talent można nabyć przez skupiony wysiłek. Jedynie popęd znaczy coś, a mniejsza z tern, czy wypływa on z predyspozycji, czy też z utworzonego ideału: Dar w sztuce jest to posiadanie z przyrodzenia po czucia wielkości, lub nabycie już poczucia wielkości. W obu Wypadkach rezultat jest ten sam, a przyczyny wyróżnić się nie da. Cézanne, sądząc z jego pierwszych utworów, miał talent do tworzenia w rodzaju Delacroix lub Courbeta; Wagner w rodzaju Meyerbeera; Debussy — w rodzaju Masseneta; z czasem wszyscy oni pracą i wolą nabyli dar tworzenia dzieł Cezannowskich, Wagnerowskich, dzieł Debussy’owskich. Dzieło nasze, to przedewszystkiem my. My, to znaczy dyspozycja tworząca dzieło. Budujmy siebie samych; odnajdźmy siebie samych. Postępując silnemi krokami, jeśli Bóg nam użyczy życia, staniemy się tern, czem chcemy się stać. Słuchajmy wielkich odruchów serca. Pozwólmy naszej inteligencji przyczynić się do udoskonalania utajonej maszyny, która w nas tworzy. Rozmyślajmy nad swemi czynami i kierujmy nimi, gdyż przeszłość, którą sobie tworzymy (podświadomość nasza jest integracją naszych czynów w głąb naszej jaźni) urabia nasze losy, predyspo nuje nas, udziela nam talentu. Istnieje fatum, lecz to my sami właśnie je określamy. Tego, co się chce, nie robi się odrazu. Aby należycie myśleć, pisać i malować, trzeba wpierw przedewszystkiem urabiać siebie i w ten sposób zasłużyć trzeba na dzieło. Jesteśmy ojcem człowieka, którym będziemy nazajutrz. Naogół żyjemy ze sobą życzliwie po koleżeńsku... bądźmy swoim własnym, surowym i godnym poważania zwierzchni kiem. Bo dzieło przygotowuje każda chwila, każdy ruch w naszem życiu, nie zaś nagłe postanowienie. Właśnie po ziom, na któryśmy się zwolna wznieśli, stawia nas na równi z pewnemi wyżynami; nie unosimy się jednym sko kiem na szczyt góry, lecz wspinamy się po niej ; i do tego jeszcze wpierw musieliśmy sobie dostatecznie wyrobić mu skuły i mieć silną wolę wyjścia. Ale to jest ideałem. Wysiłek nadrealistów wzrusza mnie, bo jest to prąd idealizmu. Jednak metoda nadrealistyczna ma w sobie coś szczególnego, conajmniej w teorji: dąży ona do bezświa- domego zużytkowania bezświadomości, podobnego do automatycznego pisma medjów; umysły materjalistyczne utrzymają, że są to tylko głupstwa, lecz inni (a do tych i ja należę), mniej przekonani o transcendentalnej wartości zdrowego rozsądku, badają te kwestje z pewnem przeję ciem. W pozwoleniu jednak, by ręka działała swobodnie, tkwią niebezpieczeństwa polegające na tern, że kształty, które ona kreśli częściej zależą od ustroju naszych kości i muskułów, niż od ustroju naszej duszy. Można to stwier dzić w akademjach, ,na wystawach i w muzeach: powra cają ustawicznie te właśnie kształty, które się najłatwiej dają wykreślić, jak również te same barwy. Jednakowoż nie możemy sobie pozwolić na zawyrokowanie o przyszłości tej metody. Jest to bowiem metoda. A czy dobrzy malarze surrealistyczni trzymają się jej? Nie sądzę. Zresztą André Breton pisze w katalogu wystawy prac malarza Arpa: «Właśnie te sztywne lub miękkie kędziory najlepiej reasumują mi szanse powszechności rzeczy poszczególnych, to one właśnie pozwalają mi kłaść najmniejszy nacisk na najdrobniejsze nawet zmiany». Oto naprawdę purystyczna myśl. Puryzm nie jest estetyką, lecz pewnego rodzaju super- estetyką, w tem znaczeniu, w jakiem Liga Narodów jest nad-mocarstwem. Znaczy to, że ponad indywidualnemi sposobami myślenia, czucia i działania istnieją pewne stałe («constantes»). Puryzm nie jest więc pewną formą sztuki, jest to tylko pewien duch, pewna technika. (Można jednak wyczuć, że nie jest om eklektyzmem, gdyż poddaje się on tylko woli wzniosłości). Uogólniam teraz i uzupełniam pewne pojęcia, które określiłem gdzieindziej, w tem, co dotyczy malarstwa. Albowiem jednem z dążeń tej książki jest może pewna pretensja: syntetyzowanie. Dlatego też nazywam sztuką wszystko, co nas odciąża od życia realne go, wiodąc nas ku wzlotowi. Definicją tą powołuję między wielkie odmiany sztuki, sztukę czystych spekulacji nauko wych lub filozoficznych. Dlaczegożby nie? Sztuka nie mieści się przedewszystkiem w środku technicznym; on tylko pośredniczy. Puryzm, to znajomość i użytkowanie «stałych», tak w sztuce, jak i w życiu. Starałem się napisać książkę, jakiej brakowało mi, gdy byłem studentem. Mam nadzieję, że posłuży ona mło dym i oświeci starszych. Jest to dzieło mojego czterdzie stego roku życia, konkluzją tego, co dotąd doświadczyłem. Io też poświęciłem «Art»: «Moim uczniom i nieznanym, którzy chcą tworzyć piękne rzeczy, lecz których sąd za mąciło mnóstwo głupot, podanych za ostateczny wykwit cywilizacji, a będących niczem. Cześć naszym poprzedni kom. Ufność dla młodzieży». a OZENFANT.