Jestem dziś bardziej niż kiedykolwiek optymistycznie usposobiony, kie
dy myślę o rozwoju, o wielkości genjuszu estetycznego naszej rasy, i sprze
czać się będę zawsze z tymi, którzy swoją improduktywność i oportunizm
uważają za improduktywność i oportunizm ogólny, a którzy ma r zą t}dko
o absurdalnym jakimś raju zaludnionym inteligentną publicznością, bogatymi
mecenasami i wydawcami o wspaniałomyślnych geśtach. Cieszmy się real
nością, która jest dość cudowna. Sztuka włoska przechodzi tylko ciężką
chorobę: brak pieniędzy. Aby temu zaradzić wyobraziliśmy sobie, że mo
żna by stworzyć już teraz głośny i tak szeroko omawiany Instytut Kre
dytowy dla Artystów Twórców.
Tak, jak istnieją Banki Kredytowe popierające przemysł, tak powinny
powstać Instytuty, które subwencjonowałyby manifestacje artystyczne lub
instytucje, zajmujące się sztuką stosowaną, oraz pożyczałyby pieniądze ar
tystom na ich pracę, (manuskrypty, ramy, odlew}?' figur i tern podobne), ich
podróże kształcące lub propagandowe.
Iustytucje te mogłyby mieć charakter pr}?watny (Towarzystwo anoni
mowe akcyjne) lub państwowy, (fundacje). W pierwszym wypadku pow
stanie takiego Instytutu zależałoby od ilości oraz więcej lub mniej dobrej
woli adherentów. W drugim wypadku potrzebny kapitał mógłby być szyb
ko i pewnie zrealizowany, gdyby państwo zadekretowało go, czy to jako
podatek, czy jako minimalną choćby redukcję wydatków na wojsko etc. lub
też jako subskrypcję narodową z rządowej inicjatywy.
Instytut działałby później jako Bank dla artystów, przyjmował w depo
zyt dzieła sztuki, i na zasadzie ich realnego oszacowania udzielał subwencji
lub otwierał kredyty.
Dzieło sztuki byłoby cennym depozytem i dla artysty i dla Banku,
który mógłby urządzać wystawy, wenty etc. W ten sposób i artysta i dzieło
byliby zwaloryzowani.
Instytuty takie musiałyby być w ścisłym kontakcie z wszeikiemi pla
cówkami artystycznemi, a także winnyby otrzymać używalność pałaców, dla
obrócenia ich na mieszkanie dla artystów, lokale dla artystycznych insty
tucji oraz perjodyczne wystawy.
Ta nasza koncepcja, szeroko przezemnie wyłuszczona w paru rozmo
wach z Benitem Mussolini, została przyjęta przez Prezydenta Ministrów
z wielkiem zainteresowaniem i zaaprobowana definitywnie w następują
cym liście:
„Mój drogi Marinetti, jaknajserdeczniej pochwalam twoją inicjatywą:
uformowanie Banku Kredytowego dla Artystów. Wierzą, że potrafisz prze-
zwyciążyć ewentualne trudności,
W każdym wypadku niech Ci ten mój list służy za wijatyk.
Ciao, przyjaźnie Mussolini
*
* *
Kiedy artyści i literaci włoscy mniej będą uciśnieni ekonomicznem
jarzmem, znikną ostatni pesymiści, i będziemy mogli w całości zrealizować
nasz program, rzucony lat temu czternaście: stworzyć sztukę włoską uwol
nioną od wpływów przeszłości i cudzoziemszczyzny, sztukę oryginalną, głę
boką, pogodną, włoską.
Ci, którzy mówią o powrocie do antyku i do tradycjonalizmu zapomi
nają naprzykład, że w muzyce zwycięstwo futuryzmu nie ulega żadnej wąt
pliwości. Publiczność ceni i oklaskuje w Medjolanie, Neapolu, w Rzymie
awangardzistów i futurystów jak Malipiero, Pratella, Castelnnovo—Tadesco,
Caselle, Respighi etc.
„Belfagor", opera Respighi, oklaskiwane ostatnio w Scoli, zawiera
stronice całkowicie futurystyczne. W Lyceum Medjolańskiem, trzy miesiące